Żurownia - recenzja
Czasami i naszej rodzinie nie chce się spędzać dnia w kuchni i na posiłek udajemy się do restauracji. Postaram się co jakiś czas wrzucić pozytywną recenzję restauracji, którą odwiedzimy. Na pierwszy ogień trafia katowicka Żurownia. O miejscu dowiedzieliśmy się z programu kulinarnego gdzie autorzy poszukiwali najlepszego żuru w Polsce. Trafili na Śląsk co jest dość oczywiste dla kogoś kto szuka najlepszego żuru, właśnie do Żurowni.
Restaurację znajdziemy w Katowicach na ulicy Ligonia 16. Miejsce stworzono w byłych mieszkaniach typowo śląskiej kamienicy przez co restauracja zyskała specyficzny domowy klimat. Wystrój raczej surowy, industrialny z nowoczesną sztuką ale od progu widać, że to Śląsk. Czy jedzenie również jest śląskie?
Menu Żurowni jest krótkie i pozornie nietradycyjne dla tego regionu. Kulebele, Hajer, Braty ...nawet dla Ślązaka te nazwy trudno połączyć z jedzeniem. Nic bardziej mylnego. Kuchnia śląska jest tu po prostu podana inaczej. Oczywiście poza żurem, który jest przygotowywany i podawany tradycyjnie.
Kulebele czyli rolada śląska w klusce z modrą lub zasmażaną kapustą. Hajer czyli śląskie danie w formie nowoczesnego kebaba w cieście robionym na żurowym zakwasie. Braty czyli tradycyjne bratkartofle - smażone i dobrze oprawiane ziemniaki w plasterkach. Maczanka - pyszna razowa bułka z doskonale doprawionym plastrem karkówki. To wszystko znalazło się na naszym stole. Na wynos zabraliśmy tylko dwa Grubiorze. Tak pyszne, że odtworzyliśmy je niedawno w domu. Przepis pojawi się już niedługo i wtedy dowiecie się o co może chodzić.
Jedzenie jest przepyszne i czuć w nim śląskie czarne serce kucharza. Do tego niskie ceny powodują, że restauracja warta jest Waszej wizyty. Na miejscu można też kupić zakwas na żur przygotowywany w ten sam sposób od wielu lat z użyciem odrobiny poprzednika. Takiego żurku na wędzonce jaki zrobiłem na tym zakwasie długo nie zapomnę. Z resztą nie muszę. Po zakwas będę jeździł do Żurowni bo mam nie daleko.
W kolejnej recenzji odwiedzimy trzy miejsca w okolicy Soliny w polskich BIeszczadach gdzie stołowaliśmy się podczas ostatnich wakacji. Już dziś zapraszam.
Byłam tam niedawno, jadłam Kulebele i piłam żur. Polecam, było pysznie :)
OdpowiedzUsuńNo to już jest nas dwoje ;)
OdpowiedzUsuń